Ale nie mówmy o marnej podróbce, a wróćmy do pierwszego wykonania. Sam kawałek został napisany przez Nika Kershawa (bądź co bądź znanego artystę, choćby z The Riddle) a wykonany przez Chesney'a Hawksa. Opowiada o byciu sobą. Bohater śpiewa o tym, że nie da się zaszufladkować przez kogokolwiek i cokolwiek. Choćby ubierał uniformy a ktoś go wołał po "numerze" to on dalej pozostanie sobą i będzie robił wszystko po swojemu.
Teledysk nawiązuje do filmu, gdzie The One and Only zostało użyte po raz pierwszy. Buddy's song, bo taki tytuł nosi ta produkcja, opowiada historię młodego muzyka, który chce zajść dalej niż jego ojciec (poniekąd też muzyk, choć grający covery). Oglądając ten teledysk miałem nieodparte wrażenie, że twórcy wzorowali się na allenowskiej produkcji "purpurowa róża z kairu", gdzie bohater także wychodzi z ekranu kinowego i zakochuje się w dziewczynie z widowni.
Stosunkowo prosty tekst i łatwo wpadająca w ucho melodia - to oznaka lat '90 i ówczesnego brzmienia muzyki pop. Nie usłyszymy tutaj wysublimowanych dźwięków czy egzotycznych instrumentów. Nie oznacza to jednak że nie warto zupełnie się zatrzymać przy nim i wysłuchać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz